Odbiła nam palma

Za każdym razem, kiedy czytam o kolejnym zabitym albo spalonym orangutanie na Borneo czy Sumatrze, na nowo przypominam sobie nazwy, pod którymi w spisie składników ukrywa się olej palmowy. Są te oczywiste: oleina palmowa, stearyna palmowa, palmityniany. I mniej oczywiste: E471, tłuszcze CBE i CBS, Sodium Lauryl Sulphate (SLES), kwas stearynowy, alkohol cetylowy. Producenci używają ponad 200 nazw, ale tylko 10 proc. z nich zawiera słowo „palma”.

Wszechobecny olej palmowy (rocznie każdy z nas zużywa go około ośmiu kilogramów!) – używany do produkcji słodyczy, chipsów, mrożonek, kostek rosołowych, majonezów, szamponów, mydeł i szminek – stał się synonimem zła. To przez niego płoną tropikalne lasy i torfowiska w Indonezji i Malezji. Przez niego giną – i tak już narażone na wyginięcie – tygrysy, słonie, orangutany i nosorożce sumatrzańskie. To przez niego do atmosfery rocznie uwalnia się więcej dwutlenku węgla niż w całej Europie razem wziętej. To również przez niego płaczę na reklamie Rainforest Action Network, w której znająca podstawy języka migowego orangutanica Strawberry opowiada głuchoniemej dziewczynce Lenie, że olej palmowy w maśle orzechowym, które dziewczynka je codziennie na śniadanie, pozbawił Strawberry domu i matki.

Skoro olej palmowy jest tak zły, czy nie najprościej byłoby z niego zrezygnować? Oczywiście, tylko czym go zastąpimy? Sprowadzony z Afryki do Azji olejowiec gwinejski jest najbardziej wydajny na świecie. Wiecznie zielony, pozwala na całoroczną produkcję. Wymaga niewiele zachodu podczas uprawy, nie jest wybredny, jeśli chodzi o zasobność ziemi w minerały – nie potrzebuje dodatkowego nawożenia. Rośnie tam, gdzie nie wyrośnie soja czy kukurydza. I daje pięć razy więcej oleju z hektara niż rzepak, sześć razy więcej niż słonecznik i osiem razy więcej niż soja. Chcecie przestać sadzić palmę olejową? Przygotujcie się na więcej pożarów.

Olej palmowy to pułapka, którą sami na siebie zastawiliśmy. Na razie największą cenę płacą za nią miejscowi i zwierzęta. I dopóki nie zaczniemy konsumować mniej, nic się nie zmieni.

 

O historii plantacji olejowców i o tym dlaczego tak trudni zrezygnować z oleju palmowego, piszę w felietonie dla Vogue.pl. Całość przeczytacie tutaj.