Zielona śmierć

Jutro Święto Zmarłych, można więc spojrzeć prawdzie w oczy: prędzej czy później to nas będą odwiedzać na grobach. I choć dzisiaj żyjemy ekologicznie, w duchu minimalizmu i mindfulness, to czy tak samo umieramy?

Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele toksyn zawierają nasze ciała. Przenikają w nas nie tylko z powietrza i wody (i od samego poczęcia – przez pępowinę, a później po narodzinach – z mlekiem matki), ale i z teflonowych patelni i z szamponów, i z materaców, i z butelek z wodą, i z jedzenia pakowanego do metalowych puszek. Pestycydy, antypireny, dioksyny, fenole, ftalany – i bardziej swojsko brzmiące, ale nie mniej toksyczne – ołów i rtęć. W 2018 roku David Ewing Duncan, amerykański dziennikarz piszący o IT, biomedycynie i zdrowiu, przebadał się dla magazynu „National Geographic” na obecność toksyn w ciele. Testy wykazały, że w ciągu całego życia skumulował w swoich tkankach (między innymi) DDT, chlordan, heptachlor, PCB, bisfenol A, ftalany, PFA, dioksyny, rtęć i antypireny. Nasze ciała mogą zawierać ponad 300 substancji toksycznych, które po naszej śmierci zatruwają środowisko. W Stanach dodatkowym problemem jest balsamowanie zwłok po to, by wyglądały jak żywe. Używa się do tego wysoce toksycznych chemikaliów, z których najbardziej znany to formaldehyd, spowalniający rozkład martwego ciała, ale u żywych powodujący problemy z układem oddechowym i zwiększający ryzyko zachorowań na raka. Gdy ciało się rozkłada, formaldehyd trafia do gleby. Według „Irish Times” to 800 tysięcy ton rocznie.

Na pomoc toksycznym umierającym idą artyści i naukowcy. Szwedzka biolożka Susanne Wiigh-Mäsak już w 1999 roku opatentowała metodę promesji, w której ludzkie ciało ochładza się ciekłym azotem. Tak zmrożone zwłoki wprowadza się w wibracje i zamienia w proszek. Wymaga to mniej energii niż kremacja, a toksyczne metale nie są uwalniane do środowiska. Można je odzyskać i składować w bezpieczny sposób. Biodegradowalna urna z prochami zmarłego staje się nawozem dla drzew. Promesja promowana jest jako jedna z najbardziej ekologicznych metod pochówku, która nie tylko nie szkodzi, ale wręcz sprzyja środowisku. Ale na razie wykonano ją tylko na zwierzętach. Za to na ludzkich zwłokach przeprowadzano już proces hydrolizy alkalicznej (resomacji). Ciało po kilku godzinach leżenia w mieszaninie wody i wodorotlenku potasu po prostu się rozpuszcza. Zostają tylko rozmiękczone kości, które wysusza się na proch. Metoda ta, używana od połowy lat 90., jest legalna w 19 stanach.

Jeśli ktoś nie chce się kremować, rozpuszczać ani zamieniać w proszek pod wpływem ciekłego azotu i wibracji, może zamienić się w drzewo. Bio Urns sprzedają w pełni biodegradowalne urny, zaprojektowane tak, że od razu mają w sobie nasiona drzewa umieszczone nad kapsułą z prochami. Z pomocą przychodzą też Anna Citelli i Raoul Bretzel, którzy zaprojektowali Capsula Mundi – ekologiczną wersję trumny robioną z sezonowych roślin, a nie z drzew, które potrzebują 40 lat, żeby porządnie wyrosnąć. Capsula Mundi to półtorametrowa kapsuła w kształcie jaja, w której można ułożyć zwłoki. Takie „ziarno” zakopuje się w ziemi. Na nim wyrasta drzewo wybrane za życia przez zmarłego.

Jest coś kojącego w tej wizji. Zamiast cmentarza – las pełen dębów, buków, brzóz i olch, które – dosłownie – składają się z nas. Sallie Tisdale, pielęgniarka paliatywna, pisarka i buddystka, wydała piękną książkę „Advice For Future Corpses (and Those Who Love Them)”, w której opisuje kolejne etapy umierania, a także to, co dzieje się ze zwłokami po śmierci. Odchodzenie traktuje z powagą, serdecznością, ale i z przymrużeniem oka. Nieustannie przypomina: nie rób z umierającego idioty, nie odbieraj mu możliwości podejmowania decyzji, nie narzucaj się z twoimi potrzebami. Po prostu bądź obok, asystuj, pomagaj, kochaj. A kiedy już nadejdzie śmierć i fala muszek i robaków, które zawsze się wraz z nią pojawiają, pamiętaj o jednym. Nasze ciała to organiczna materia, ich rozkład jest czymś naturalnym. Tą materią żywią się stokrotki, mlecze, motyle i biedronki. Tą materią żywi się świat. Zmarli – to, co kiedyś ich tworzyło – żyją dalej.

Cały tekst o ekologicznych pochówkach można przeczytać na stronie Vogue.pl.